W tym całym "konflikcie" (cudzysłów wskazuje, że ów spór został sztucznie rozdmuchany i jego wielkość to w dużej mierze zasługa "czwartej władzy") trudno szanować na 100% którąkolwiek ze stron. Na 50% można i ani ciut więcej.
Po pierwsze: telewizja.
To, że TV państwowa nigdy nie będzie niezależna całkowicie od finansujących ją polityków, to jasna sprawa. Ale zachowanie "chciałabym i boję się" żenuje. Jaka ma w końcu być ta "linia programowa" TVP SA?
Oświatowo-misyjna, etyczno-misyjna, schlebiająca tanim gustom czy jaka wreszcie? W krajach arabskich nie certolą się z ludem i cenzurują wszystko, jak leci, a z kolei w USA - bywa całkiem odwrotnie.
Przynajmniej jakaś decyzja jest. Tutaj TVP ściąga formaty programów z Zachodu, w momencie kiedy notują one spadek oglądalności, bo nastąpił przesyt (bingo po prostu), z drugiej strony - aspiruje do miana "mediów inteligencji", inwestując w filmy z Cannes nadawane o drugiej w nocy i stare westerny do południa w niedzielę. TVP Kultura zaś dostaje ochła... e, skrawki (nie obrażajmy pieska:p) i w praktyce trzeba by być wiecznym studentem albo totalnym rannym ptaszkiem, żeby obejrzeć ich ramówkę (przyznajmy, że po części też zbyt pompatyczną i drętwą, choć np. stare kabarety albo mało znane dramaty bywają miodzio).
Najlepiej by było chyba, gdyby TVP zdecydowało się na profil oświatowo-misyjny, bez aspiracji do moralnego wychowywania narodu. Czyli: dajemy filmy i programy z uznanym znakiem jakości (Oscary, Cezary, Lwy, dorobek reżyserski, "patyna lat" - jako wyróżniki), a odstępujemy od całej otoczki konserwatywno-religijnej. Tylko, że to jest możliwe dopiero za dwa, trzy pokolenia i wcale nie chodzi tu o "pisiory" czy innych prawicowych "katoli" trzęsących naszym polskim grajdołkiem, ale o mentalność nawarstwioną przez wieki i lata, która jest spadkiem po latach narodowo-wyzwoleńczej-chrześcijańskiej mitologii i najlepiej widać ją nie na salonach, ale w wielu polskich rodzinach z dużym wskaźnikiem dewocji. Ani sama religia, ani sam patriotyzm, ani sam profil polityczny danego obywatela nie ma tu nic do rzeczy - bo są i oświeceni katolicy, i mądrzy pisowcy, i żarliwi patrioci z dużym wskaźnikiem intelektu - dopiero konglomerat tych cech tworzy koktajl Mołotowa. Dodajmy do tego jeszcze powolne tempo zmian w samym Kościele; w krajach takich jak Polska, Włochy czy niektóre kraje Ameryki Południowej - upłynie o wiele więcej lat, zanim wyrówna się poziom laicyzmu i religijnego twardogłowia.
Sama oferta TVP jest wciąż lepsza niż konkurencji. Pomijając wszelkie odcienie polityczne, zależne od aktualnego składu rządu, takie choćby Wiadomości - mają więcej newsów, obszerniejszych, w wielu wypadkach rzetelniejszy warsztat dziennikarski. TVN np. wycina wiele rzeczy, które pokazuje publiczna, natomiast bardzo często napompowuje do granic możliwości newsy drugiej i trzeciej kategorii, a do tego ma bardzo "sensacyjny" układ treści. Wyśmiewane seriale babć i cioć w swojej kategorii wciąż są lepsze niż patenty wzorowane na zachodnich, których pokolenie naszych mam i babć nie "złapie". Zresztą, ja wcale nie jestem wrogiem seriali jako takich. Kultura alternatywna ma wstrząsać i niepokoić, popkultura ma uspokajać i dawać nadzieję. Nie ma nic zdrożnego w tym, że pani Krysia sobie ogląda "M jak Miłość" - serial z dobrymi, jakby nie było, aktorami, w większości do przyjęcia wątkami fabularnymi (chociaż zdarzają się i mocno niewiarygodne, "meksykańskie"), trafioną scenografią (dom samotnej matki, starszej pani, wygląda inaczej niż dom biznesmena. Przegięcia, oczywiście są, w "Barwach szczęścia" na przykład, ale i tak nie da się ich porównać z żenadą telenoweli brazylijskich). Panie Krysie z piątego takimi Krysiami już są, można wcisnąć taką panią Krysię w ramy kultury wysokiej i kazać jej siąść przed dziełem Mrożka, ale to tylko ją unieszczęśliwi, a zdenerwowana i zmęczona pani Krysia włączy sobie coś z Fernando i Isaurą w rolach głównych i to już będzie wybór gorszy niż w swojej klasie całkiem niezłe produkcje Łepkowskiej.
Kopiowanie gwiazdorskich formatów talent shows to jest już właśnie ściąganie Isaur i Fernandów do Leśnej Góry. Sporo tych programów widziałam, w momencie, kiedy osiągnęły już nasycenie uniemożliwiające ich śledzenie, przestałam. Ale taka "Szansa na sukces" z czarująco nobliwym i jednocześnie bardzo "młodzieżowym" (w tej dobrej wersji) Wojciechem Mannem czy "Bitwa na głosy" z profesjonalnym Urbańskim i niesamowitymi głosami uczestników - to produkcje na poziomie. Jednak do Opola zaczęto zapraszać Dodę, z Sopotu zrobiono mix starego dicha i MTV, a potem zdecydowano się na gwiazdy na lodzie.
Tylko, że wszystko to zaczęło się wypalać i zdecydowano się - bezjajecznie zupełnie - na Nergala.
Teraz o nim, czyli o drugiej stronie.
Nie odmawiam ani talentu, ani wrodzonego uroku, ani intelektu Darskiemu. Behemotha nie słucham, ale raczej nie jest to dziesiąta liga. I tutaj Piekara przegiął - chociaż zgadzam się, że TVP - jeśli już swoją "linię" ustaliła - powinna się jej trzymać. Bo lepsze określenie się niż lawirowanie.
Z punktu widzenia filozofii, którą reprezentuje Nergal, to wszystkie jego decyzje jak najbardziej wpisują się w nią. Można o nim mówić, że jest niewiarygodny itepe, ale ten rodzaj satanizmu, pod którym Darski się podpisuje (o ile rzeczywiście tak jest, bo może z twórczości wynika co innego, nie zgłębiałam^^) zakłada właśnie, że pojęcia takie, jak wiarygodność, honor czy zasady nie istnieją, zasadą numer jeden jest zasad brak. Chaos, hedonizm, droga lewej ręki, cios w plecy - to wszystko zakłada immoralizm, brak kodeksów. Dlatego - o ile rzeczywiście wszystko to wpisuje się w filozofię owego satanizmu "oświeconego" - Nergal ze swojego braku wiarygodności tłumaczyć się nie musi nikomu. To, że ja zachowania faceta nie akceptuję, że uważam go za niewiarygodnego - to jest mój pogląd, zakorzeniony w mojej filozofii. Gdybym wyznawała tę, co Nergal... To mogłabym rzec, że pociągam za sznurki, a wy biegacie, obserwatorzy moich wyczynów, jak wam zatrąbię, skoro tyle gadacie o mojej wiarygodności w świetle teorii, która opowiadania się nikomu i niczemu nie zakłada.
Co innego kościół i katolicy. Tutaj wcale się nie dziwię stanowisku tej części kleru i wiernych, którzy widzą zagrożenie w promocji Nergala. Bo podział na satanizm bez osobowej roli Szatana, jako filozofię "innej drogi) i na satanizm z czczeniem Wielkiego Zuego - nie ma z punktu widzenia kwestii wiary żadnego znaczenia, jeśli, po pierwsze, odrzuca się zwierzchność Boga, po drugie: występuje przeciw niemu, drąc Biblię na przykład. Co do decyzji TVP można się spierać, czy miała obowiązek szanować interesy katolików (bo nie jest obecnie ani pro-katolicka, ani laicka, ani alternatywnie do katolicyzmu religijna, próbuje być wszystkimi trzema na raz i średnio jej to wychodzi, niemniej, uważam, że pomysł łączenia Nergala, dni papieskich i Dody na lodzie jest bezjajeczny w państwie, które ma konkordat i tak silne związki z kościołem kat.), natomiast protesty biskupów (pomijając wszystkich tych, którzy mają w nim polityczny interes) uważam za całkowicie zasadny. Jeśli jesteś szczerym wyznawcą katolicyzmu, to mając do wyboru tak szeroką ofertę talent shows, nie wybierzesz programu z Nergalem i będziesz bronić swoich zasad. W świetle wiary katolickiej tak to właśnie jest, że "zły między owce wnijdzie". Ni mniej, ni więcej. Kiedyś przeczytałam taki cytat, według którego powinno się być Żydem, komunistą, anarchistą czy złodziejem - ale powinno się być kimkolwiek serio, a nie po trochu.
Tu po trochu są wszyscy: Nergal (nie tyle jako satanista, ale alternatywny muzyk), Piekara (z jednej strony antykatolik, z drugiej "cięty" publicysta - tak cięty, że obraża zespół, choć krytykę dałoby się poprowadzić i bez tego, z... eee, trzeciej? - wyrocznia etyczna?), wierni, zacieszający z Dody i Nergala oraz chodzący do spowiedzi raz na ruski rok plus TVP - pramacierz frygijska o stu piersiach. Właściwie to najbardziej na miejscu są ci biskupi, którzy (nie zajrzę im w czerep, nie wiem czy robią to z polityki, no cóż), księża i wierni, którzy - choć to się nigdy nie spodoba ateistom czy antyklerykałom - wnioskują o owo sławetne "zaprzestanie obrazy uczuć religijnych". Brzmi fanatycznie, ale tak to jest z religią katolicką - wóz albo przewóz. A że nie ma u nas protestów innych grup religijnych? Raz, że nie ma wiele tych grup, dwa, że one takiej ortodoksji często nie mają "wpisanej w rejestry" (w satanizmie Nergala istnieją zupełnie inne priorytety, buddyści zakładają roztopienie się w nirwanie, dla nich cała doczesność to wsio rawno, nie mamy muzułmanów, zdolnych do podpalania kościołów).
Program widziałam przez parę sekund raz. Nic odkrywczego, wątpliwej rzetelności jury plus trochę utalentowanych uczestników.