Taka forma naboru mi przypomina (w założeniu) obsadzanie braków kadrowych na stanowiskach administracyjnych. Czyli, że ktoś był w wojsku np. magazynierem. Miał etat, stopień i takie tam wiadomo co każdy żołnierz ma. Po przejściu na emeryturę (z odpowiednią wysługą lat) trafia na ten sam stołek, ale już jako pracownik cywilny. Są takie przypadki i każdy, kto orientuje się jak działa nasza armia je dobrze zna.
Poza tym dziwnie to wygląda, gdy dwa lata temu armia lansowała się by wszyscy do niej szli, ludzie zmieniali swoje plany życiowe, a potem okazało się, że jest kryzys i etatów nie ma. Ale z drugiej strony sens jest w tym, że da się tak obsadzić stanowiska w jednostkach związanych z usuwaniem klęsk żywiołowych czy tam, gdzie ludzi nie ma bo większość siedzi na misjach.