Uważam, że to odwieczne pytanie powinno zostać zadane także tutaj. Ale nie chodzi o to, co było pierwsze, bo zadając takie pytanie wykazałbym się niemożebnym idiotyzmem - chodzi o to, co było(a nawet jest) lepsze.
FO1 jest jajkiem. Ma potężny, przytłaczający klimat - od razu wypychają bohatera za drzwi bezpiecznego schronu, w którym spędził całe dotychczasowe życie i w którym miał spędzić jego całą resztę. Nie ma żadnej świątyni prób, nikt nie sprawdza czy się do tego nadaje, czy nie, po prostu ma to zrobić. A przecież już za drzwiami znajduje się trupa z trzynastką na plecach, który jest jednocześnie odniesieniem do Pulp Fiction. No dobra, może aż tak nie przytłacza, ale mimo wszystko ma się dosyć silne wrażenie wędrowania po świecie, którego już nie ma. Przecież każdy tam walczy o przetrwanie - Shady Sands ma problemy z radskorpionami i bandytami, w Junktown toczy się wewnętrzna walka o władzę nad miastem, a ściana z samochodów wokół miasta z pewnością nie została zbudowana po to, żeby tę walkę wewnątrz utrzymać, w Adytum są rządy totalitarne, największe miasto - Hub - przecież nie tak dawno walczyło o to, kto będzie miał wodę, a więc i kto będzie rządził, poza tym jest tam też Decker - boss mafii i zafascynowany legendą o Robin Hoodzie Loxley, który znaczną część łupów i tak zatrzymuje dla siebie. Jeśli doda się do tego BoS, które dysponuje przydatną technologią, ale woli się nią nie dzielić, miasto zmutowanych ludzi, którzy wolą jeść ewentualnych rozmówców niż konwersować i armię mutantów, która ma po swojemu zbawić świat, wnioski nachodzą same: świat nie jest fajny. Nawet w największych i najbardziej rozwiniętych miastach budynki są dziurawe i zniszczone, ulice rozcharatane, a każdy z osobna dba tylko o siebie. Ludzie mozolnie próbują odbudować to, co utracili, ale zniszczenia wydają się sięgać fundamentów i jakiekolwiek szanse na powodzenie tego zadania są znikome.
Oczywiście FO1 nie byłby grą, gdyby nie dawał szansy na zmianę. Gracz staje się tą szansą, ale wcale nie musi być też zmianą na lepsze. I tak można innym pomóc, można im przeszkodzić, można ich olać, można im pomóc, ale za opłatą, można nawet dołączyć się do głownego złego. Można prawie wszystko. Tylko, że czasu i miejsc nie ma aż tak dużo, przez co FO1 jest grą dosyć krótką. Tak samo krótko pisklę siedzi w swoim jajku.
Z FO1 wykluł się FO2 czerpiąc garściami ze swojego poprzednika, dodał o wiele więcej swojego. FO2 jest dłuższy, ładniejszy, bardziej rozbudowany, ale i też bardziej dowcipny. W FO1, pomimo całego tego ciężaru, dowcip też nie był rzadkością, ale nie rzucał się aż tak w oczy, był subtelniejszy i nikt tam nie krzyczał z monitora "Jesteś w grze komputerowej!", co w FO2 wielokrotnie miało miejsce rujnując czasem klimat. Nie mówiąc już o tym, że takie miasta, jak Vault City czy NCR nie sprawiały wrażenia postnuklearnych. To nie to, że nie miały sensu, tyle lat po wojnie ktoś w końcu odbudować się musiał, szczegolnie z pomocą GECKA, no ale nie miały one tej samej mocy, co Junktown czy Hub. A poza tym w FO2 brakowało Glow. Tak klimatycznej lokacji nie widziałem w żadnej grze. SAD czy Military Base 2.0. nie sprawiały tej samej frajdy co Glow, szczególnie w słuchawkach i ciemnym pokoju(a co dopiero jak się wchodziło na minę!). Dochodziło do tego mnóstwo wątków politycznych, gdzie gracz znowu decydował o przyszłości miast, bo tutaj nie były one osobnymi kropkami na mapie jak w FO1, właściwie każde oddziaływało w ten czy inny sposób na drugie i tylko od moralności i sympatii gracza zależaly ich losy. Szkoda tylko, że głowny zły nie był już tak porywający i ciekawy jak Master. Jemu można było wyperswadować, że jego mistrzowski plan nie jest na tyle mistrzowski, by dało się go bezproblemowo wcielić w życie, poza tym on sam sądził, że jest dobry, że w ten sposób pomoże wszystkim wokół, a prezydent zdawał sobie sprawę, że jego wyjście nie jest zbyt humanitarne, ale co tam, trzeba rozwalić czerwonych i pomóc sobie. Zło dla zła jest dla mnie po prostu nudne.
Ale pomimo tego ja i tak wybieram kurę. Może właśnie dlatego, że nie jest tak do końca serio, a ja z kolei nigdy nie lubiłem czegoś co zawsze było poważne w stu procentach(co nie znaczy, że FO1 taki jest), może dlatego, że jest większa, a może dlatego, że jak się jej urżnie głowę to i tak biega. Nie jestem do końca pewien.
A Ty?