Nie wierzę w przeznaczenie, ale w pewien determinizm historyczny (i ewolucyjny) owszem. Równolegle do balonu na rozgrzane powietrze rozwinęła się koncepcja balonu wypełnionego wodorem. Karol Darwin na pomysł doboru naturalnego wpadł niezależnie od Wallace'a (ale wyprzedził go z publikacją). Nawet tlen odkryto niezależnie od siebie w kilku miejscach w krótkich odstępach czasowych.
Takie "historie równoległe" mamy też w przyrodzie, gdzie oddzielnie ryby, gady i w końcu ssaki wypracowały optymalny model ciała morskiego drapieżnika (rekiny, ichtiozaury i delfiny), albo koncepcja drapieżnika szablastozębnego rozwijała się sama z siebie kilka razy (gorgonopsy, smilodont czy Thylacosmilus, torbacz z Ameryki).
Taki determinizm historyczny jest wykorzystywany w wytworach kulturowych, gdzie mamy wehikuł czasu. Bohater cofa się w czasie by zapobiec przyszłej tragedii i sam do niej niechcący doprowadza
Piszę o tym dlatego, że gdyby nie Vault Dweller, to ktoś inny zapewne rozwaliłby armię mutków. Nawet gdyby nie Chosen One, kto inny trafiłby na Czasowy Portal i zepsułby hydroprocesor.
Takie historie co by było gdyby, zyskują dodatkowy smaczek po uwzględnieniu tego mechanizmu. Więc może trochę to rozwinąć...
Gdyby nie było Przybysza, nikt by nie pokonałby Armii Mutantów
Jakiś mutek trafiłby na portal
To on zepsułby hydroprocesor (i dokonał masakry, zabijając głupiego pana XYZ w Krypcie)
Nadzorca wykopały kogoś po nowy
I mamy Przybysza, który niszczy armię mutantów
W wytworach kulturowych z podróżą w czasie czasem mamy pętlę czasową, a już zupełnie często paradoksy czasowe, więc trzebaby z elegancko wybrnąć z problemu:
Rodzi się Wybraniec
Trafia na portal
Psuje hydroprocesor
Koniec
Jaki widać, to było przeznaczenie
ALE, w tej wersji pan XYZ przeżył.
To on został wykopany
Potomek XYZ'a cofnął się w czasie, i dzięki wrodzonej głupocie zamiast hydroprocesora zepsłu G.E.C.K.'a...